Nasz wewnętrzny kompas
Wielu ludzi lubi myśleć o sobie, że kierują się przede wszystkim rozsądkiem. Rozsądnie robią zakupy, wybierają pracę, wychowują dzieci, podejmują decyzje o zmianie mieszkania lub partnera. No tu może przesadziłem, w dziedzinie związków niektórzy z nas uznają priorytet uczuć nad rozumem. Choć są i tacy, którzy myślą, że w tym obszarze także przede wszystkim wykorzystują „szkiełko i oko”. Myślenie, że jesteśmy tacy racjonalni może się podobać zwłaszcza mężczyznom. Szczególnie im emocje mogą wydawać się podejrzane. Biorą się nie wiadomo skąd i osłabiają, utrudniają, opanowują. Pod ich wpływem zdarza się, że ludzie robią coś, czego potem żałują. Trudno czasem jest też znaleźć właściwy sposób ich wyrażenia – jak się złościć ? jak smucić? czy wypada płakać?
Właściwie to – może ktoś rzec – same z emocjami kłopoty. Na szczęście jest coraz mniej – mam wrażenie – tak myślących ludzi. Zaczynamy coraz częściej dostrzegać wagę tego co czujemy i jak to wyrażamy. Napisałem „na szczęście” – bo emocje odgrywają kluczową rolę w naszym życiu. Co i jakbyśmy nie myśleli to one wyznaczają kierunki naszego działania i są jego motorem. Każda – nawet na pierwszy rzut oka w 100% racjonalna decyzją – ma jakiś komponent emocjonalny. Kiedyś słyszałem jak kolega z przekonaniem wyjaśniał, że wybrał określony model samochodu po dogłębnej analizie jego parametrów. Dopiero na koniec wspomniał, że teraz jak przyjedzie do domu na święta to szwagrowi oko zbieleje. A szwagra tego bardzo nie cierpi. Czyli opowieść o zużyciu paliwa, momencie obrotowym i ochronie antykorozyjnej służyła tylko zamaskowaniu jego emocji – złości i niechęci.
Emocjonalność – w stereotypowym wyobrażeniu płci – jest nie – męska. Więc mężczyźni nie płaczą, nie smucą się, nie boją się. Czasem tylko się złoszczą. Złość to emocja, która „przystoi” panom. Jeżeli jednak nie będziemy patrzeć na płcie przez stereotypy to dostrzeżemy także złoszczące się „twarde” – tj. nie płaczące, nie smucące i nie bojące się – kobiety.
Każdy z nas ma własny „styl emocjonalny” – mamy różny dostęp do swoich emocji, pojawiają się w różnych okolicznościach i w różny sposób je wyrażamy. W każdym razie to one są naszym „wewnętrznym kompasem” – mają istotny wpływ na to, co zrobimy i powiemy. Emocje są sygnałem, że dzieje się coś ważnego dla nas. Emocje skłaniają nas do działania. Bez emocji nie wiedzielibyśmy, co jest dla nas dobre, a co złe, co robić, a czego nie, z kim być, a kogo unikać. Więc warto się z emocjami zaprzyjaźnić – nauczyć się ich rozpoznawania, nazywania i wyrażania. Tak byśmy mogli korzystać świadomie z tego kompasu. Można pomyśleć, że tego nie trzeba się uczyć – to się po prostu wie. Takie proste to jednak nie jest. Wystarczy sobie przypomnieć sytuacje, w których „nic nie czuliśmy” lub ktoś nam mówił, że „nic nie czuje”. Najpewniej były to chwile kiedy właśnie nie potrafiliśmy rozpoznać i nazwać swoich uczuć. Nasz „kompas” był dla nas nieczytelny. Zaprzyjaźnianie się z emocjami zaczyna się w dzieciństwie – tutaj jest niesamowicie ważna rola rodziców (mamy i taty!), którzy będą rozmawiać z maluchem o tym, co czuje, kiedy czuje, dlaczego czuje i co chce zrobić pod wpływem tego czucia. Jeżeli jednak w dzieciństwie przyszło nam żyć w środowisku, w którym nie zwracano uwagi na emocje to wówczas się zdarza, że mamy utrudniony dostęp do rozpoznania emocji. Mówimy, że „jestem zdenerwowany/ zdenerwowana” bez większej świadomości co takiego się w nas dzieje. A w tych „nerwach” może być złość, strach i/lub radość.
Emocje skłaniają nas do działania. Wyznaczają jego kierunek i siłę. Jeżeli jesteśmy źli to znaczy, że ktoś naruszył nasze granice. Może więc warto walczyć o swoje?
Jeżeli boimy się to może ktoś, coś nam zagraża. Wówczas możemy uciekać, walczyć lub nie robić nic…
Istnieje kilka dróg powstawania emocji. Czasem emocje odzywają się ponieważ nawet nieświadomie dostrzegliśmy coś, co kiedyś wiązało się silnymi przeżyciami. Do dzisiaj zapach świątecznego ciasta wywołuje w nas uczucie spokoju i radości – to odległe wspomnienie takich chwil z dzieciństwa. Pod warunkiem, że takie ono było. Jeżeli jednak święta były dla nas kiedyś smutnym czasem to teraz ten zapach może obudzić w nas te same uczucie – już nieco zbladłe i bardziej zamaskowane. Czasem emocje powstają jako efekt naszych myśli. Gdy myślimy, że coś dzieje się zgodnie z naszym planem czujemy radość. Gdy myślimy, że nasze potrzeby nie zostaną zaspokojone czujemy złość, smutek.
Każda z emocji uruchamia swój program działania. Jak przyciski F na klawiaturze komputera:
– lęk – “działaj teraz, by uniknąć negatywnych konsekwencji”
– złość – “walcz z krzywdą i niesprawiedliwością”
– smutek – “poproś innych o pomoc i wsparcie”
– odraza – “pokaż, że coś jest dla Ciebie nie do przyjęcia”
– zainteresowanie – “pobudź innych do odkrywania i uczenia się”
– zaskoczenie – “zwróć uwagę ludzi na coś nieoczekiwanego i ważnego”
– akceptacja – “lubię Cię, jesteś jednym z nas”
– radość – “pomnóżmy (to wydarzenie)”
Jeżeli nie rozpoznajemy swoich emocji to możemy reagować nieodpowiednio do sytuacji. Tak jak byśmy próbowali pisać na klawiaturze, na której pod klawiszem „wklej” będzie funkcja „wytnij”. Zrobimy sobie krzywdę!
Warto więc rozpoznawać swoje emocje, zastanawiać się, o czym świadczą, jakie myśli mogły je wywołać i jakie zachowanie przyniesie nam korzyść. Można doskonalić tę umiejętność.
Proponuję ci ćwiczenie:
Znajdź chwilę czasu i wypisz emocje, które czułaś /czułeś w ciągu dnia . Pomocna ci może byś ściągnięta z Internetu lista emocji. Zapisz, w jakich sytuacjach tak było? co wówczas myślałaś/myślałeś? o czym te emocje świadczyły? co zrobiłaś/ zrobiłeś? Potraktuj to jak badanie. Naukowcy zachowują spokój obserwując ruch atomów, cykl godowy pszczół, czy działanie fosfolipidów. Obserwują i wyciągają wnioski. Ty też możesz tak zrobić. Przeczytaj swoje notatki i zastanów się, w jakim stopniu jesteś zadowolony ze swojego życia emocjonalnego?
Może się okazać, że czas coś w tej sprawie zrobić i uregulować swój „życiowy kompas”.
Artur Brzeziński
fot.: tantannews.com