Pozytywna historia czyli…
… o tym czy rządzi nami mafia, transgeneracyjnych przekazach, o zasobach i garncu złota.
Brytyjski analityk Herbert Rosenfeld opisując swoją pracę z pacjentami narcystycznymi przyrównał ich sposób życia do świetnie zorganizowanego gangu, zdominowanego przez szefa, który kontroluje, czy wszyscy jego członkowie wzajemnie się wspierają i umacniają destrukcyjną działalność przestępczą, zwiększając jej skuteczność. Drugim celem tej wewnętrznej mafii jest utrzymanie status quo, niedopuszczenie do żadnej zmiany. Rosenfeld mówił tu o bardzo destrukcyjnym dla jednostki, ale też i jej otoczenia, procesie niszczenia wszelkich przejawów zmiany tej sytuacji.
W jednym z ostatnich filmów Kena Loacha „Whisky dla aniołów” mamy okazję obserwować jak Robbie – chłopak z marginesu próbuje odmienić swoje życie. Do tej pory zdecydowanie mu się nie wiodło. Ma już za sobą odsiadkę za brutalne pobicie, fatalne środowisko, alkohol i narkotyki na porządku dziennym. Jego twarz jest tak zniszczona przez mocne życie, że nikt z nim nie chce nawet umówić się na rozmowę o pracę. Można założyć śmiało, że w jego życiu, i tym zewnętrznym, ale przede wszystkim wewnętrznym rządziła rosenfeldowska mafia.
Robbiego poznajemy w momencie, kiedy otrzymuje od sądu kolejny wyrok: 300 godzin prac społecznych za ostatnią bójkę. Jedynym powodem, dla którego nie dostaje kolejnej odsiadki, jest fakt, że za kilka dni stanie się ojcem. Otrzymuje szansę na zmianę, choć przy takim obciążeniu nie jest to łatwa sprawa.
Loach, jako reprezentant brytyjskiego kina społecznego, bardzo starannie pokazuje, że przynależność do określonego środowiska jest niczym urodzenie w odpowiednio niskiej kaście w Indiach. Kłopoty Robbiego dotyczą konfliktów jego ojca, które przejmuje z całym „dobrodziejstwem” inwentarza. Teraz to on konfliktuje się z synem wroga swojego ojca. Jest po uszy zanurzony w tym rodzinnym dziedzictwie, choć ojca szczerze nie cierpi i z chęcią by się wyparł. Transgeneracyjny przekaz działa pomimo jego woli.
Jakby tego było mało, wszechmocny ojciec jego partnerki, jasno daje mu do zrozumienia, że uważa go z śmiecia. Odcina od dziecka i dziewczyny oraz próbuje pozbyć się go wysyłając do Londynu. Robbiego ściga też przeszłość: jego ofiara – pobity chłopak oraz jego rodzina pokazują jak wielkich zniszczeń dokonywał, kiedy nie potrafił zapanować nad swoją agresją. Pytanie ojca partnerki: co możesz zaoferować mojej córce i wnukowi? – obnaża faktyczny brak możliwości. Bez pracy, mieszkania, obciążony przeszłością i wyrokami w żaden sposób nie wydaje się być dobrym kandydatem na ojca i męża.
Po tym przygnębiającym wstępie, można zastanawiać się, czy zmiana w życiu kogoś tak wyposażonego jest możliwa. Loach jest przekonany, że tak, w końcu pokazuje to jego film. To, co wydaje się ciekawe, to czynniki tej zmiany. Co umożliwia zmianę Robbiemu?
Pomimo przeszłości, wydaje się, że jest on w stanie stworzyć dobrą, trwałą relację z Leonie. Ona trzeźwo stawia mu jednak granice, pokazując, jakim Robbie ma być, jeśli chce być ojcem ich syna. Sam fakt, że pojawia się w jego życiu dziecko, na pewno otwiera go na pytania związane z bilansowaniem swojego życia i tego, co realnie może zrobić i dać swojemu dziecku. Na głębszym poziomie, poprzez maleńkiego Luka na pewno kontaktuje się też z dzieckiem w sobie i tymi uczuciami, które były w nim, kiedy był dzieckiem. To buduje motywację do szukania nowej drogi dla siebie i korzystania z szans, jakie daje mu los.
Pierwszą szansą jest to, że symboliczni rodzice: sędzia i adwokat wysyłają go w świat, a nie do więzienia. Drugą są ludzie, których napotyka: Harry, opiekun jego pracy społecznej oraz współtowarzysze. Ogromną zasługą Robbiego jest chęć skorzystania z tych sprzyjających okoliczności, otwartość na siebie i nowe możliwości, które pokazują się za każdym zakrętem jego drogi. Od chwili, kiedy Robbie zaczyna korzystać z otrzymanych od losu prezentów, zaczyna się właściwie druga część filmu, o ileż lżejsza i prawdziwie komediowa po tym nieco przygnębiającym wprowadzeniu. Fakt, że ten chłopak z nizin ma chęć pójść za ciosem i szukać pracy jako degustator whisky jest niezwykły.
Jak to się dzieje, że on jeden spośród paczki kumpli z społecznych odrabianek „daje radę” jak stwierdzają jego koledzy? W pewnym sensie to tajemnica. Simon Baron Cohen w swojej książce „Teoria zła”, zastanawiając się nad pochodzeniem zła w człowieku, mówi o tym, że odpowiada za to brak empatii – umiejętności współodczuwania z innymi. To się kształtuje we wczesnym dzieciństwie (dokładnie niemowlęctwie) dzięki dobrym relacjom z opiekunem, przynajmniej jednym, choć wiadomo: im więcej takich relacji, tym lepiej. Baron Cohen cytuje tutaj badania i teorię przywiązania Johna Bowlby`ego i używa metafory garnca złota: jeśli w życiu człowieka miała miejsce taka relacja, jest jak garniec złota – prawdziwy skarb, z którego będzie on korzystać prze całe życie. Nie wiemy, kto obdarzył Robbiego garncem złota, ale że tak się stało, świadczy o tym jego historia.
Jarosław Żukowski
Whisky dla aniołów (Angel`s share) 2012, reż Ken Loach.
Fot.:theedinburghreporter.co.uk